być może będą tacy którzy stwierdzą że jestem złą matką,
nieodpowiedzialną itp. itd., ale to nie ważne i tak tylko ja jako mama
no i tata ponosimy odpowiedzialność za nasze dziecko...
a więc nie
należę do mam które dmuchają i chuchają na swoje dziecko, jeśli się
przewróci trudno wstanie i będzie pędziło dalej no chyba, że znajdzie
się przy nim mamusia która będzie lamentować, biadolić i 10razy
sprawdzać czy dziecku nic się nie stało - ja taka nie jestem, Igor miał
już niezliczoną ilość siniaków i guzów i mówiąc kolokwialnie żyje... ach
no i była przygoda z kominkiem, bardzo go interesowało co tam za szybką
się dzieje, że coś błyska, mruga no i zdarzyło się, że mama nie zdążyła
złapać... opuszki palców spotkały się z bardzo gorącą szybą... płacz
był okropny i Igora i mój...ale ta lekcja nie poszła w las od teraz
Igorek siada dalej od kominka bacznie obserwując co się tam dzieje
nie
biegam też od rana z odkurzaczem i mopem, żeby robić porządki bo
dziecko raczkuje a dookoła tyle zarazków i bakterii... sprzątam co drugi
dzień i jakoś żyjemy i co z tego że czasami ma brudne spodnie na
kolanach, "oblepione" sierścią psa ale jaki uśmiech na twarzy....
dodatkowo teraz zdarzyło mu się jeść ziemię z kwiatków które stoją na
podłodze, węgielka z drzewa z kominka ale jak śmiesznie wyglądał gdy go
na tym nakryłam buzia czarna łapki czarne w sumie to białe były tylko
oczy - mój kochany psotnik
od dłuższego czasu nie używam już do
prania proszków dla dzieci, ani nie prasuję ubranek (przez pierwsze 3
miesiące byłam maniakiem pracowania ;p)
na diecie po porodzie
byłam przez 3 tygodnie a i tak mnie skręcało,a jak poczułam zapach
mielonego nie mogłam się oprzeć do tego cola....hmmm jadłam truskawki,
cytrusy, ogórki, pomidorki, piłam kawę, moją ulubioną mocną czarną
herbatę i małemu nic nie było żadnych kolek czy innych problemów z
brzuszkiem, a jak miał troszkę ponad 3miesiące zjadł swoją pierwszą
zupkę pomidorową z prawdziwych ekologicznych (bo uprawianych przez
prababcię) pomidorów, zupka była dla dorosłych więc i czosnek i sól,
pieprz, zioła wcinał aż mu się uszy trzęsły ;) a na wigilii zjadł chyba
więcej śledzi niż ja...
może nie jestem idealną mamą jaką kreują
gazety, portale... ale staram się zapewnić mojemu dziecku wszystko to
aby było szczęśliwe, nie pilnuję go na każdym kroku bo to było by nie
możliwe, nie biegam za nim z miseczką jedzenia, bo zje jak będzie
głodny, staram się natomiast aby uczył się świata poznawał go wszystkimi
zmysłami i widzę, że jest szczęśliwy.... i ja jestem szczęśliwa choć są
w mojej rodzinie osoby które na moje "metody wychowawcze" mówią "zimny
chów" to ja jakoś się tym nie przejmuje zwłaszcza, że w przeciwieństwie
do nich ja zwykle całymi dniami jestem sama z moim urwisem a ich jest
trójka - mama, babcia i dziadek...